Historia Równego

Nasza miejscowość należy do gminy Dukla. W skład gminy wchodzą jeszcze miejscowości: Barwinek, Cergowa, Chyrowa, Daliowa, Dukla, Głojsce, Iwla, Jasionka, Jaśliska, Lipowica, Lipowiec, Łęki Dukielskie, Mszana, Nadole, Nowa Wieś, Olchowiec, Posada Jaśliska, Ropianka, Szklary, Teodorówka, Trzciana, Tylawa, Wietrzno, Wola Niżna, Wola Wyżna, Zawadka Rym., Zboiska, Zyndranowa.

Dukla – miasto położone wśród wzniesień Beskidu Dukielskiego, nad rzeką Jasiołką, będącą dopływem Wisłoki, 20 km od Krosna i 17 km od przejścia granicznego w Barwinku. Miasto leży w śródgórskiej kotlinie. Zabudowa miasta znajduje się po lewej stronie rzeki, na wysokości 335-356 m n.p.m.. Na południe od Dukli znajdują się dwa okazałe masywy górskie. Ku południowemu wschodowi jest to o charakterystycznej trójgarbnej sylwetce Cergowa (716 m n.p.m.), a ku południowemu zachodowi Chyrowa (695 m n.p.m.).

________________________________________

Historia Wsi Równe

„Tu jest moje miejsce, tu jest mój dom”

Każdy z nas ma swoje miejsce na ziemi, swój własny kąt, bliski sercu.

Dla większości z nas takim miejscem jest nasza wioska – Równe.

To tutaj stawialiśmy swoje pierwsze kroki, dorastaliśmy,

to tutaj odbywały się najważniejsze wydarzenia i uroczystości w naszym życiu.

I mimo że niektórzy z nas opuszczą kiedyś to miejsce, wyjadą,

to zawsze będą je miło wspominać i chętnie do niego wracać.

1. Położenie geograficzne

Wieś Równe leży na trasie Krosno – Barwinek, na prawym brzegu rzeki Jasiołki. Wieś należy do gminy Dukla. Przez miejscowość przepływa mały potok zwany Równe.

Nad brzegiem Jasiołki wzniesienie terenu wynosi 303 m. Od północnej strony znajduje się Rogowska Góra – 373 m, od południowej zaś strony – Pachanowa Góra – 512 m.

Od wschodu wieś graniczy z Lubatówką. Granica ciągnie się działem wodnym między źródłowiskami potoka, a rzeką Lubatówką. Od zachodu graniczy z Wietrznem. Obie miejscowości łączy most nad rzeką Jasiołką.

Południowym sąsiadem są Zboiska, a północnym Rogi. W północnej części wsi nad rzeką Jasiołką i na Górze Rogowskiej znajduje się kopalnia ropy naftowej o ponad wiekowej już historii.

2. Nazwa miejscowości

Nazwa wsi – RÓWNE pochodzi od niemieckiego słowa „die Rohne” lub „die Rowen”, co znaczy wiatrołomne.

Jest pewne, że w tym miejscu, gdzie obecnie rozciąga się wieś istniał las, który był widocznie często nawiedzany przez huragany i niszczony.

Istnieje również pogłoska, że nazwa miejscowości pochodzi od nazwiska rzekomego jej założyciela Mikołaja Rówieńskiego, lecz jest ona nieprawdziwa, gdyż żył on dopiero 150 lat po jej powstaniu.

3. Legenda o powstaniu Równego

Było to bardzo dawno temu, bo jeszcze za czasów króla Kazimierza Wielkiego. Kilku bednarzy chciało dostać się na targ do Dukli, aby sprzedać swoje wyroby. Nie mieli żadnego środka transportu, więc sami musieli toczyć beczki. Doszli do miejsca, w którym zaczynała się ścieżka, a że było pod górkę, puścili beczki, aby toczyły się same. Beczułki przeturlały się przez Górę Rogowską i Walkową. Nagle stanęły, ponieważ teren był tu płaski i równinny. Od tego zdarzenia bednarze nazwali wieś Równe. Później powstała tu wieś o tej samej nazwie, która istnieje do dziś.

4. Pradzieje

Na podstawie dość licznych wykopalisk archeologicznych przeprowadzonych na tym terenie można przyjąć, że już w meolicie, przypadającym na 4200 – 1700 lat p.n.e. żyli tutaj ludzie.

Życie koncentrowało się wokół grodów. O życiu ludzi na tym terenie świadczy inż. grób odkryty w Korczynie. Grób ten zawierał szkielet w postaci skurczonej, wyposażony w nóż kamienny.

Znaleziono też ślady życia z tego okresu w Równem, Dukli, Kopytowej, Krośnie, Łękach Dukielskich, Wietrznie i Zręcinie.

I tak inż. w Równem i Krośnie znaleziono po dwa okazy kamiennych siekierek, w Łękach Dukielskich – dłuto kamienne, zaś w Miejscu Piastowym – młotek kamienny.

Trudno powiedzieć, jaką kulturę reprezentowali. Prawdopodobnie byli to osadnicy – koczownicy ze Wschodniej Słowacji. Tryb ich życia był raczej pasożytniczy, żywili się tym, co dawała przyroda. Ale z czasem przechodzą na wyższy szczebel rozwoju, zaczynają uprawiać rolę.

Bardzo ważnym wynalazkiem w tym okresie było tkactwo. Znaleziska potwierdzają tezę, iż znane były wówczas bardzo prymitywne urządzenia do uprawiania lnu.

Epoka brązu również pozostawiła po sobie liczne ślady, inż. w pobliskim Wietrznie znaleziono dzbanuszek, który wskazuje na związki z kulturą ottomańską.

Następna fala osadnicza jest tu reprezentowana przez kulturę łużycką – dowodzą tego osady i groby z Wietrzna oraz naczynia łużyckie znalezione inż. w Równem i Zboiskach.

Do ciekawych znalezisk z lat 1100 – 750 p.n.e. należą urny wypełnione przepalonymi kośćmi zmarłego oraz brzytwy wykonane z brązu. Świadczy to o związkach z Bliskim Wschodem, gdyż tam właśnie dokonano wynalazku miedzi, cyny i brązu. Palenie zwłok jest charakterystyczne dla kultury łużyckiej. Związane to było z wiarą w życie pozagrobowe, jakoby spalenie szczątków zmarłego ułatwiało jego duszy przejście w zaświaty.

Trzecia fala osadnicza przypada na okres rzymski. M. in. w Równem znaleziono liczne monety okresu rzymskiego z czasów cesarzy: Konstantyna Wielkiego i Justyniana. Znaleziono też paciorki bursztynowe i szkliwne oraz szczątki wielkiego naczynia do przechowywania zapasów. Z tego czasu groby starszyzny plemiennej charakteryzują się bogatym wyposażeniem z wyrobów importowanych.

Również epoka wczesnego średniowiecza pozostawiła po sobie liczne ślady w Równem, na co wskazują liczne zabytki z epoki brązu i żelaza.

W 981 r. n.e. teren ten zostaje wcielony do Księstwa Kijowskiego . Ziemia ta w latach 1018 – 1031 wróciła do Polski. od 1031 r. dalej należała do Księstwa Kijowskiego.

Prawie kompletnie brak wiadomości o osadach istniejących na tym terenie od XI – do XIII w.

(oprac. na podstawie pracy ks. Zdzisława Długosza)

5. Historia od założenia do I Wojny Światowej

Początki Wsi Równe sięgają XIV w. 25 stycznia 1352 r. król Kazimierz Wielki wydał w Sanoku dyplom i pozwolił Dytmarowi, mieszczaninowi Sanoka założyć wieś na prawie niemieckim i nazwać ją Równe.

W myśl postanowienia króla wieś została założona na 50 łanach. Kmiecie, posiadający pola uprawiane od dawna, mieli otrzymać zwolnienie od podatków i danin na 8 lat, a osadnicy na terenach, które miały zostać dopiero wykarczowane – na 20 lat. Po upływie tego czasu (tzw. wolizny) kmiecie mieli płacić czynsz z łanu rocznie po 10 szkotów, dawać po korcu żyta oraz tytułem dziesięciny po 2 szkoty i po korcu owsa, a także obiedne w zwyczajowej wysokości. Sołtys otrzymać miał 3 łany, kościół – 1 łan oraz na skotnicę, czyli tzw. pastwisko gromadzkie przeznaczył król również 1 łan.

Najważniejszą osobą we wsi był sołtys. On otrzymywał trzeci grosz wszystkich kar, prawo propinacji (wyłączne prawo do wytwarzania i sprzedawania wszelkich trunków w obrębie miejscowości), jatkę rzeźniczą, kram piekarski, szewski, kowalski, młyn na kilka kół, staw, łąki, pastwiska, prawo polowania i rybołówstwa, zakładania pasiek, ale wszystko tylko na gruntach należących do sołtystwa.

Za to sołtys był zobowiązany wysyłać jednego żołnierza na wyprawy wojenne, a kmiecie mieli dawać na wyprawę po 2 szkoty. W czasie wielkich sądów, które odbywały się 3 razy do roku, sołtys dawał wysłańcowi królewskiemu i dwom kmieciom obiad, albo za obiad ferton (będący czwartą częścią grzywny).

W 1384 r. wieś Równe przeszła w posiadanie biskupów przemyskich, jako uposażenie biskupstwa, na mocy przywileju wydanego 3 kwietnia tegoż roku przez Marię królową węgierską. Królowa wyjęła wieś spod sądownictwa świeckiego, a przywilej ten zatwierdził król Władysław Jagiełło w Dobrostanach 14 czerwca 1396 r.

14 października 1403 r. tenże król uwolnił katedrę przemyską od opłaty podymnego i innych danin ze wsi Równe.

8 marca 1508 r. Zygmunt I uwolnił sołtystwo, które kupił biskup przemyski i podkanclerz królestwa we wsi Równe Maciej Drzewicki, od ciężaru stawiania żołnierza w wyprawach wojennych.

Około 1515 r. właścicielem sołtystwa w Równem był Mikołaj Rówieński, który otrzymał je od Jana Szeliskiego.

Krążąca po wsi wieść, że to Rówieński był jej założycielem jest nieprawdziwa, gdyż żył on dopiero 150 lat po jej powstaniu.

Równe, leżąc na trasie Traktu Węgierskiego, było świadkiem wielu wydarzeń historycznych. I tak król Władysław Łokietek, gdy Czesi zagarnęli mu tron, tą drogą uciekał na Węgry i później powracał. Przez wieś przejeżdżał również jej syn Kazimierz Wielki, gdy udawał się do swej siostry Elżbiety na Węgry. Przez Równe jechała do Polski królowa Jadwiga, a dwa razy przechodził tutaj Władysław Warneńczyk na wyprawę turecką.

Za czasów króla Kazimierza Jagiellończyka banda rycerzy, nosząca nazwę „krzyżowców”, dopuściła się kilku napadów zbrojnych na Polsce, następnie zaś wtargnęła na Węgry, gdzie zniszczyła sporą część kraju i zajęła kilka zamków. W odpowiedzi na to król węgierski wysłał 6 tys. piechoty pod dowództwem Tomasza Tarczy. Dotarli oni do Polski przesmykiem dukielskim, ograbili Duklę i spalili ją. Następnie zniszczyli okoliczne miejscowości, w tym też i Równe. Rozbili obóz pod Krosnem i próbowali je zdobyć. Jednak na mocy rozejmu króla Kazimierza z 1477 r. Węgrzy wrócili do kraju.

W latach 1482, 1588, 1600, 1661 szalały w okolicy Dukli wielkie zarazy. Ludzie umierali całymi rodzinami, ginęły również zwierzęta.

W 1624 r. na ziemię krośnieńską napadli Tatarzy, paląc i niszcząc pobliskie miejscowości (Wróblik, Polany, kościoły w Iwoniczu, Krościenku i Zręcinie).

W 1645 r. zanotowany został ogromny wylew Jasiołki i Wisłoka, który spowodował wielkie szkody. Druga taka powódź miała miejsce w 1667 r.

W 1657 r. na ziemie te napadły wojska Rakoczego. Podczas tego najazdu został zniszczony m. in. zamek w Odrzykoniu. Ponieważ nigdzie nie ma wzmianki, że Równe też ucierpiało podczas tego najazdu, więc trudno coś na ten temat powiedzieć.

W czasach rozbiorowych teren ten należał do Austrii – najlżejszego z wszystkich trzech zaborów.

Podczas I wojny światowej obszar dukielski był terenem krwawych walk. Przechodził on wielokrotnie na stronę rosyjską, bądź austro – węgierską. Ślady tamtej wojny można spotkać na cmentarzu w Równem i w Dukli.

6.Wioska Równe w latach 1932 – 1944, życie codzienne, wydarzenia – wspomnienia Henryka Leniowskiego

Jak wyglądała szkoła oraz jaka była sytuacja dzieci i młodzieży?

Mimo tego, że nie ukończyłem jeszcze siedmiu lat, pierwszego września 1932 r. zostałem uczniem pierwszej klasy Publicznej Szkoły Powszechnej w Równem.

Szkoła posiadała 3 sale lekcyjne, w których równocześnie uczyło się 6 klas, a to pierwsza z drugą, trzecia z czwartą i piąta z szóstą. W każdej sali znajdowały się specjalne ławki szkolne z pulpitami dla czterech uczniów. Po jednej stronie dla jednej klasy, a po drugiej stronie dla innej. W każdej klasie było po około 15 uczniów i uczennic. System nauki był taki, że kiedy jedna klasa miała wykłady, to druga miała czytanie po cichu lub też rozwiązywała zadania.

W każdej sali na ścianach było po kilka obrazów, godło państwowe oraz portrety prezydenta Mościckiego oraz marszałka Piłsudskiego, a po roku 1935 marszałka Rydza Śmigłego. W klasie 5 i 6 wisiały także mapy.

Poza tablicami do pisania kredą nie było innych pomocy szkolnych.

Nie było oświetlenia elektrycznego, a do ogrzewania sal służyły piece kaflowe opalane drewnem. Podłoga w salach była okresowo napuszczana ropą z pobliskiej kopalni, co powodowało, że dzieci uczęszczające do szkoły w porze ciepłej, a chodzące boso, miały czarne stopy.

Kierownikiem szkoły był pan Michał Krukierek, który uczył starsze klasy. Drugim nauczycielem była jego żona Maria Krukierek. Obowiązki trzeciego nauczyciela pełnili kolejno: Bronisław Czaja, Pani Ichtiolowa oraz Wanda Szwarczyk.

Każda lekcja rozpoczynała się o godz. 8.00 rano gimnastyką (5 minut), w lecie była prowadzona na podwórku, w czasie zimy lub deszczu w salach lekcyjnych. Następnie odmawiało się krótką modlitwę lub śpiewało „Kiedy ranne wstają zorze”, po czym rozpoczynały się lekcje. Początek i koniec przerwy oznajmiane były ręcznym dzwonkiem przez ucznia ze starszej klasy, gdzie uczył pan kierownik, ponieważ tylko on miał zegarek.

W starszych klasach lekcje trwały 5 – 6 godz. lekcyjnych, a w młodszych 3 – 4 godz. W szkole odbywał się też lekcje religii, które prowadził proboszcz ks. Głodowski.

W szkole w tych latach w zależności od przewinienia ucznia, stosowano następujące kary: targanie za ucho, bicie drewnianą linijką po dłoni, klęczenie za tablicą w czasie lekcji, kilkakrotne przepisywanie tekstu z książki lub też zostawiano godzinę lub dwie „po kozie”. W wyjątkowych „ciężkich” przypadkach kierownik używał paska od spodni do niegroźnego zresztą bicia (po tyłku).

Z frekwencją było różnie. Niektóre dzieci nie chodziły do szkoły w porze silnych mrozów, ponieważ nie miały ciepłego obuwia lub odpowiedniej odzieży. Gdy były roboty w polu, to także niektóre dzieci nie chodziły do szkoły, ponieważ musiały się opiekować młodszym rodzeństwem lub paść krowy.

W porze ciepłej prawie wszyscy uczniowie chodzili do szkoły boso. W czasie ferii świątecznych lub wakacji nie jeździło się na żadne kolonie. Dzieci musiały pomagać rodzicom w domu lub polu.

W czasie pięciu lat uczęszczania do szkoły w Równem mieliśmy dwie wycieczki: pieszą na „Grodzisko” w Wietrznie oraz wycieczkę konnymi furmankami do zamku w Odrzykoniu.

Tylko niektóre dzieci miały tornistry lub ceratowe taczki na książki i zeszyty. Większość chłopców nosiła te przybory w płaskich skrzyneczkach z deszczułek, na pasku przez ramię. Niektóre były bardzo stare, ponieważ służyły już starszemu rodzeństwu. Były poplamione atramentem i pocięte nożykami (kozikami). Natomiast dziewczynki miały torby szyte w domu z płótna.

Na drugie śniadanie dzieci przynosiły chleb z masłem, większość jednak jadła sam ciemny, domowy chleb lub placki zbożowe czy ziemniaczane. Wynikało to z ogólnego ubóstwa w wiosce.

W szkole uroczyście obchodzono takie dni jak: święto Konstytucji 3 Maja, święto Niepodległości 11 listopada, a także imieniny prezydenta, tj. Ignacego lub imieniny marszałka (najpierw Józefa, później Edwarda).

W tych dniach nie było lekcji. Szło się parami do kościoła na msze św., a następnie w szkole odbywał się poranek ze śpiewaniem i deklamacjami.

Poza szkołą i licznymi zresztą zajęciami w domu młodzież szkolna miała bardzo mało rozrywki. W lecie wieczorami to były zabawy w „ściganego” lub w „ciuciubabkę”. Chłopcy często bawili się również w „policjantów i złodziei”. Natomiast zimą częstymi zabawami było ślizganie się na drewnianych łyżwach domowej roboty, lub na sankach. Tylko nieliczni mieli narty lub drewniane rowery domowej roboty.

W tym czasie nie było w wiosce elektryczności ani telewizji.

Niektóre dzieci uczęszczające do szkoły nie posiadały podręczników. Rodziców nie stać było na ich kupno. Korzystały z książek kolegów.

Jeszcze w pierwszym półroczu pierwszej klasy, tj. w 1932 r. uczyliśmy się pisać na specjalnych tabliczkach, na których pisało się rysikiem. Zapis na tabliczce z czarnego materiału był później mazany zwilżoną w wodzie gąbką, zawieszoną na sznureczku przy tabliczce. Czasami po prostu popluwało się na tabliczkę i zapis mazało się dłonią lub palcami. Następnie pisaliśmy już ołówkiem w zeszytach, a od klasy trzeciej wzwyż – piórem i atramentem. Dlatego też każdego ucznia można było poznać, ponieważ miał palce poplamione atramentem trudnym do zmycia. Szkoła nie posiadała siódmej klasy, a niektórzy uczniowie uczęszczali dwa lata do klasy szóstej, co miało jakoś zastąpić klasę siódmą. Tylko nieliczni uczniowie po ukończeniu w Równem klasy piątej lub szóstej przenosili się do szkoły w Dukli, gdzie mogli ukończyć siódmą klasę. W tych czasach ukończenie siódmej klasy stwarzało możliwości bycia pisarzem w jakimś urzędzie lub nawet pozostania w

wojsku podoficerem zawodowym lub nadterminowym. Z Równego kilku chłopców uczęszczało do szkoły 7 – klasowej w Dukli. Także i mnie tam przenieśli rodzice w 1937 r.

W szkole w tym czasie były następujące przedmioty: religia, język polski, historia, geografia, nauka o przyrodzie (przyroda żywa i fizyka), arytmetyka z geometrią, rysunek, zajęcia praktyczne, śpiew i ćwiczenia cielesne.

Ceny książek szkolnych wahały się od 1,0 do 1,5 zł, co na owe czasy przy zakupie kilku książek i przyborów szkolnych stanowiło znaczny wydatek dla wielu ubogich rodzin, mających w szkole więcej dzieci.

Pociechą było to, że programy i książki nie zmieniały się tak często, jak obecnie i książki można było odsprzedać po obniżonej cenie młodszym uczniom lub też pozostawały w rodzinie dla młodszych dzieci.

W tych czasach w szkole raz w roku był obecny lekarz powiatowy, (tzw. fizyk), który sprawdzał, czy dzieci są czyste, nie mają widocznych chorób, a szczególnie czy dziewczynki mają czyste włosy. Z tym bywało różnie i jeżeli coś znaleziono, to odsyłano do domów. Do usuwania insektów (wszy i gnid) używano nafty.

Tak w szkole w Równem, jak i później w Dukli uczono nas dużo śpiewać. Były to przeważnie pieśni patriotyczne, legionowe i wojskowe. Wychowawcy kładli duży nacisk na patriotyczne wychowanie młodzieży. Wychowywano też i uczono szacunku dla władzy i ludzi starszych. Przy spotkaniu na drodze nauczyciela, księdza, sołtysa, policjanta, inż. należało zdjąć czapkę i powiedzieć „Pochwalony Jezus Chrystus”.

W tych latach do liceum w Krośnie, jak sobie przypominam, uczęszczał z Równego jedynie Stasiu Bohm (brat pani Zofii Bogaczyk) oraz dwóch młodzieńców z kopalni nafty (Sczepański i Schodnicki).

Tak oto skrótowo uczyła się młodzież w latach poprzedzających wybuch II wojny światowej.

A co działo się w tym czasie w wiosce Równe?

Równe w tych latach posiadało około 250 numerów. Sytuacja materialna ludzi była mocno zróżnicowana. Równe nie należało ani do wiosek biednych ani bogatych.

Bogatsi gospodarze mieli po kilka hektarów pola, średni po kilka morgów, a biedniejsi mórg czy dwa (mórg = 0,56 ha).

Było też kilku bezrolnych, tzw. „wyrobników”. Większość żyła z pracy na roli. Zbiory płodów rolnych w tych czasach były bardzo niskie, ponieważ stosowano mało nawozów, niska była też kultura agrarna. ceny płodów rolnych i żywca sprzedawanego najczęściej na targu w Dukli były niskie. Uzyskaną gotówkę przeznaczano na podatki, odzież, naftę czy sól. Dlatego też w biedniejszych rodzinach na przednówku brakowało jedzenia.

Z Równego w tym czasie około 20 gospodarzy było zatrudnionych na stałe w kopalni nafty Równe. Niektórzy pracowali tam sezonowo. Kilku (przeważnie wiertaczy) zatrudnionych było w kopalni w rejonie Borysławia. Domy pracujących na kopalni, tzw. „fabrykantów” wyróżniały się w wiosce, ponieważ były kryte blachą i oszalowane deskami. Lepiej też ubierali się członkowie rodzin tych pracowników, ponieważ lepsza była ich sytuacja materialna. Oprócz własnego gospodarstwa zarabiali w zależności od zawodu od 50 do 200 zł miesięcznie.

Kilkunastu, a czasem w okresie żniw kilkudziesięciu mieszkańców obojga płci pracowało sezonowo „na pańskim”, czyli we dworze. Zarabiali tam na dniówkę (10 godz.) od 90 groszy do 1,50 złotego. Było to bardzo mało, ale każdy grosz się liczył.

Należy tutaj jeszcze dodać, że dwór w Równem nie był własnością obszarnika, czyli „pana”. Jak wiadomo z przekazów historycznych, Równe pod koniec XIV w. zostało nadane Biskupstwu przemyskiemu. Stąd zabudowania dworskie ( obecnie tereny byłego PGR – u i znaczna część lasu) do chwili upaństwowienia po wojnie, w czasie międzywojennym były własnością kurii biskupiej w Przemyślu. Zaś „pan ze dwora”, tj. Taraszkiewicz był tylko dzierżawcą tych dóbr i jak wiadomo dość marnie egzystował na tej ziemi. Kilka lat przed wybuchem wojny Taraszkiewicz ożenił się w Równem ze zwykłą wiejską dziewczyną z domu Bogacz i uważam, że w istniejącej sytuacji nie można go było nazwać wyzyskiwaczem lub obszarnikiem, ponieważ ani jedna skiba ziemi nie należała do niego.

W wiosce nie było elektryczności ani gazu. Oświetlenie w domach stanowiły lampy naftowe, będące często przyczynami pożarów. W kuchniach i piecach palono wyłącznie drzewem, o które było bardzo łatwo. Dopiero przed samą wojną w wiosce pojawiły się 3 odbiorniki radiowo – lampowe na głośnik, zasilane z baterii. Odbiorniki te znajdowały się we dworze, Kółku Rolniczym i u młynarza Kłapa. Było też kilka radioodbiorników, tzw. detektorów na słuchawki.

Wszystkie drogi na dukielszczyźnie i w Równem były bite, czyli żwirowane. Rozmokłe i grząskie w czasie deszczów i roztopów.

W tym czasie w wiosce było około siedmiu budynków murowanych. Były też cztery sklepy towarów mieszanych, dwa należące do Kółka Rolniczego i dwa prywatne.

Przez kilka lat w wiosce działał teatr amatorski wystawiający swe sztuki w starej szkole w środku wioski. Działała też orkiestra dęta pod batutą organisty Sroczyńskiego. Działała też do wybuchu wojny organizacja „Strzelca”, tj. Przysposobienia Wojskowego, której komendantem był plut. rez. F. Bałon.

Nikt w wiosce nie posiadał samochodu ani motocykla. Kilka samochodów posiadali kierownicy na kopalni nafty.

Życie w wiosce ożywiało się dwa razy do roku, gdy były odpusty w parafii: na „Szkaplerzną” i na „Mikołaja”. Często latem odbywały się również zabawy ogrodowe, czyli festyny. Czasem w wiosce zjawiał się jakiś magik, który eksponował swoje sztuki w starej szkole. Tylko nieliczni kupowali w niedzielę gazety, które sprzedawała listonoszka Folcikowa.

Zwykle w niedzielę po sumie pod kościołem starsi mężczyźni zbierali się i długo dyskutowali. Natomiast kawalerowie wieczorami i w niedzielę gromadzili się na dole wioski na krzyżówce lub też na placu koło gospody (obecnie budynek poczty) i grali w piłkę siatkową. Weselom i różnym wiejskim zabawom często towarzyszyły bójki, były strzelaniny, a nawet lała się krew. Młode panny letnią porą zbierały się często wieczorami, śpiewały pięknie na głosy różne romantyczne pieśni o cyganach, wróżkach i o kochaniu.

Sołtysem w tym czasie był J. Bogacz. Działało Kółko Rolnicze, a przed wybuchem wojny założono Koło Gospodyń Wiejskich. Wcześniej zakonnice z Krosna prowadziły w wiosce kursy szycia, pieczenia i gotowania.

Duże ożywienie w wiosce spowodowały w miesiącu sierpniu 1937 r. manewry wojskowe. Ponad tydzień czasu w Równem kwaterowało około 1000 żołnierzy z 6 pułku Strzelców podhalańskich z Sambora, którzy w okolicy przeprowadzali ćwiczenia bojowe.

Takie zwyczajne, wiejskie życie trwało do wiosny 1939 r.

Jak toczyło się życie w wiosce przed wybuchem i po wybuchu II wojny światowej?

Po zajęciu Czech przez wojska Hitlerowskie w marcu 1939 r. wystąpiło nagle zagrożenie naszej południowej granicy. W maju około 15 mężczyzn z wioski, rezerwistów w wieku około 40 lat powołano do organizującej się w Dukli Kompanii Obrony Narodowej. Wydano im mundury, które przechowywali w domu i coraz częściej wzywano na jedno lub kilkudniowe ćwiczenia w okolicy Dukli. Tam też wydawano im broń, karabiny francuskie z okresu I wojny światowej typu Lebel i Berthier.

W lipcu tego roku w Dukli zaczął się organizować I batalion 2 pułku piechoty Korpusu Ochrony Pogranicza „Karpaty” i dlatego na szosie Krosno – Dukla coraz to bardziej wzmagał się ruch pojazdów wojsk przez Równe. Z końcem sierpnia przemaszerowały przez Równe na Duklę kompanie Obrony Narodowej z Krosna i Frysztaka. Powołano też do Dukli żołnierzy Obrony Narodowej. Wojna już wisiała na włosku.

Ostatni dzień sierpnia – mobilizacja powszechna. W wiosce duże poruszenie, wielu mężczyzn, którzy niedawno odbyli służbę wojskową odjeżdża do macierzystych pułków. Pożegnania i łzy.

Kto ma pieniądze kupuje w sklepie sól, naftę, zapałki. Niektórzy naklejają na szyby w oknach paski papieru, aby się szkło nie rozleciało w czasie bombardowania.

Nadchodzi 1 września 1939 r. Po godzinie szóstej słychać silne detonacje od strony Krosna. Niektórzy mówią, że to próbny nalot. Niestety to już wojna. W wiosce nie dzieje się nic szczególnego. Niektórzy dostają wezwania do gminy, aby odstawili swoje rowery dla wojska do Dukli. Zabierają też kilkanaście furmanek z końmi i woźnicami na potrzeby wojska (na tzw. „forszpan”).

Dopiero 8 września popołudniem od Dukli do Równego zbliża się wojsko. Są to kompanie z Batalionu Obrony Narodowej Krosno pod dowództwem kpt. A. Melnarowicza. Jest też kompania „Dukla” pod dowództwem kpt. Z. Dobrzańskiego. W tej Kompanii są też mieszkańcy Równego, a poszczególnymi plutonami dowodzą oficerowie rezerwy, sami nauczyciele: Kierownik szkoły w Łękach Dukielskich – W. Kuziara, kierownik szkoły w Myscowej – M. Paczosa i J. Pudło ze szkoły w Dukli (mój nauczyciel).

Kompanie zajmują stanowiska i kopią okopy od strony rzeki Jasiołki.

Wioski Równe ma bronić kompania ON „Krosno” pod dowództwem kpt. Moroni. Kompania „Dukla” obsadza rejon Białej Góry i kopalni nafty. Pomiędzy Równem a Duklą stanowiska obsadza batalion Korpusu Ochrony Pogranicza z Dukli pod dowództwem mjr W. Majchrowskiego.

Jest późne popołudnie. Słychać strzelanie od strony Dukli. To nieprzyjaciel zaatakował od Żmigrodu I kompanie batalionu KOR – u pod dowództwem kpt. S. Kazimierczaka. Broniąca się w Nadolu i Teodorówce kompania mimo przewagi nieprzyjaciela i użycia artylerii zdołała zatrzymać wroga i dopiero po całonocnej walce, wobec groźby okrążenia, rankiem 9 września wycofała się na wschód z małymi stratami.

Gdy w Dukli (koło Dukli) trwała walka, w Równem był jeszcze spokój. Wojskowi radzą cywilom schronić się do piwnic, ponieważ w wiosce będzie walka. Nasi obrońcy nie mają w ogóle artylerii. Posiadają francuską starą broń ręczną, francuskie karabiny maszynowe typ Hotchki i niewiele amunicji do tej broni. Ale są zdeterminowani i będą walczyć. Z nastaniem zmroku 8 września słychać strzały od strony Wietrzna. To od strony Żmigrodu i Łęk zbliżają się oddziały niemieckiej I Dywizji Górskiej dowodzonej przez gen. Küblera. Starły się już oddziały czołowe. Strzelanina się nasila coraz bardziej. Nieprzyjaciel atakuje przez rzekę obrońców w okolicy byłego PGR – u Równe. Po około 2 godzinach walka przenosi się w okolice skrzyżowania w Równem. Obrońcy powoli ustępują pod przewagą ogniową. Zaczyna też brakować już im amunicji. Walka trwa też pomiędzy Równem a Zboiskami. Słychać również strzały broni maszynowej i granatów za kościołem w okolicy szkoły. Nieprzyjaciel zajmuje już skrzyżowanie i dolną część wioski. Jak się później dowiedziałem, około północy pluton z kompanii dukielskiej dostaje rozkaz wyrzucić nieprzyjaciele ze skrzyżowania. Podchodzą od kopalni, aż do gospody (teren obecnej poczty), ale tutaj dostają się pod bardzo silny ogień niemieckiej broni maszynowej. Ginie żołnierz F. Kordyś z Iwli, są ranni. Atakująca grupa zalega, następnie wycofuje się na Walkową Górkę. Po północy słychać jeszcze w wiosce strzelaninę. Nad ranem wycofują się w stronę Lubatówki i Rogów na rozkaz pozostali obrońcy. Wieczorem 8 września zmotoryzowana grupa pościgowa działając z zaskoczenia po krótkiej walce zajmuje Krosno.

Wstaje świt 9 września. Już nie słychać strzałów. Widzimy, jak od strony Wietrzna (w kierunku Rogów) przez Równe koło Mirkowej kapliczki idzie lub raczej jedzie masa wojska niemieckiego. Idą piechurzy z szarotkami na czapkach, juczne muły, samochody, motocykle, wozy konne, działa i tak na przemian. Widzimy, jaką przewagą dysponuje nieprzyjaciel.

W Wietrznie grzebią przy drodze swoich zabitych. Jest też zabity w walce w Równem niemiecki kapitan. Niemcy go odnajdują i wpadają w szał. Posądzają o zabójstwo cywilów. Mają pacyfikować wioskę.

U majora interweniuje ksiądz proboszcz Głodowski, znający język niemiecki.

Żołnierze niemieccy zabierają cywilów zakładników. Mają ich rozstrzelać pod Białą Górą. Ostatecznie zabierają ich do Nowego Żmigrodu, a stamtąd wraz z innymi do obozu w Mathausen. Z Równego zabrano wówczas mężczyzn, w tym inż. Sabata, F. Staronia, J. Bogacza, K. Bogacza, A. Lenia. Tylko starszego wiekiem A. Lenia, znającego z armii austriackiej język niemiecki, odesłano ze Żmigrodu.

Jak sobie przypominam pozostałych zwolniono jednak z obozu w 1941 r. Po kampanii wrześniowej niektórzy żołnierze wrócili do domu. Kilku dostało się do niewoli i wróciło po wojnie. Kilku internowanych w Rumunii i na Węgrzech, wróciło w czasie wojny.

Z końcem października 1939 r. w wiosce doszło do tragicznego zdarzenia. P. Bogacz stwierdza, że w szkole w mieszkaniu kierownika zostali zamordowani w bestialski sposób państwo Michał i Maria Krukierkowie i ich małoletnia siostrzenica Łątkówna z Dukli. Mieszkanie doszczętnie splądrowano w poszukiwaniu gotówki

i kosztowności. Sołtys zawiadamia policję niemiecką. Po pewnym czasie Niemcy aresztują byłych kryminalistów: braci Kluków z Równego i N. Lenia, a także jednego z Iwonicza i jednego z Machnówki czy Niżnej Łąki. Okazuje się, że to oni byli sprawcami tego morderstwa, w tym trzej byli wychowankowie państwa Krukierków. Aresztowani nie wrócili nigdy do wioski.

W czasie pięciu lat okupacji niemieckiej wioska Równe nie poniosła zbyt dużych strat. Kilka lub kilkanaście osób wywieziono do Niemiec na roboty przymusowe. Mieszkańcom zabierano dużo zboża i bydła, ale ludzie, chociaż było im ciężko, jakoś żyli. Niektórzy jak przed wojną pracowali na kopalni nafty. Część w kamieniołomie na Lipowicy lub we dworze (na roli, przy koniach i bydle).

Następny dramat rozegrał się w Równem 22 lub 23 grudnia 1943 r. Było jeszcze ciemno, kiedy do wsi na kilkunastu samochodach ciężarowych przyjechało kilku gestapowców, a z nimi masa policji niemieckiej i ukraińskiej. Rozbiegli się po wiosce wyciągając z domów dorosłych mężczyzn. Zatrzymanych zgromadzono w budynku szkoły i na placu przed szkołą. Spośród zatrzymanych gestapowcy Schmatzler i Becker wybrali kilku mężczyzn, zabrali ich do oddzielnej klasy, gdzie bili ich do nieprzytomności kijami, chcąc uzyskać informacje, gdzie są partyzanci. Między innymi zbito wówczas organistę T. Sroczyńskiego.

W międzyczasie przed szkołą zastrzelono gospodynię z Równego –

R. Szpak, a także emerytowanego nauczyciela – W. Bogaczyka. Szpakową zastrzelili, ponieważ jak zabierali z domu jej męża, to krzyczała na nich „bandyci”. Natomiast Bogaczyk prawdopodobnie znajdował się na liście podejrzanych.

Okazało się, że dzień lub dwa dni wcześniej partyzanci z oddziału „Orskiego” dokonali udanej akcji na strażnice niemieckiej straży granicznej koło Jaślisk, zabierając masę broni i sprzętu. Partyzanci po akcji udali się w stronę Cergowej, o czym świadczyły pozostawione na śniegu ślady. Zbity do nieprzytomności przez gestapowców człowiek z nocnej straży wiejskiej w Cergowej, powiedział, że partyzanci poszli w stronę Równego i stąd ta obława. Przed południem tego dnia zwolniono zatrzymanych zaczynając od pracujących na kopalni nafty. Nie pamiętam, aby wtedy kogoś zatrzymano. Zastrzelonych pochowano w obrębie szkoły i ekshumowano po wojnie.

Od 1942 r. w Równem działała komórka konspiracyjna Armii krajowej. Założył ją ppor. J. Kopcza (ps. „Waldemar”) z Lubatówki. W początkowej fazie należeli do AK m. in. panowie: Taraszkiewicz, Sroczyński, J. Długosz, Klatka. Czytano prasę konspiracyjną AK w tym gazetkę, pt. „Reduta”.

Szykowano się do zbrojnego wystąpienia przeciwko okupantowi, kiedy będzie już słaby i będzie się wycofywał, ale wskutek sytuacji politycznej i wojskowej nie doszło do tego.

W lipcu 1944 r. front zatrzymał się pod Krosnem. Wojska radzieckie były już za Wisłokiem. Wtedy to w sierpniu Niemcy zaczęli budować drugą linię obrony, biegnącą od Rymanowa do Żmigrodu. Linia ta przebiegała też przed Równe. Przy pomocy spędzanej codziennie ludności Równego po stronie południowej, wykopano ciągłą linię okopów, biegnącą od Lubatówki wzdłuż lasu aż do Wietrzna i dalej. Kwaterowało też wtedy w Równem dużo niemieckiego wojska.

W ostatniej dekadzie lipca 1944 r. na terenie Równego miało miejsce następne wydarzenie.

Partyzanci Armii Krajowej pod dowództwem por. F. Kochana o pseudonimie „Obłoński” wieczorem zaatakowali pod Białą Górą i na terenie kopalni duży tabor niemiecki należący do jedenastki SS. Nieprzyjaciel poniósł tam straty w ludziach i sprzęcie. W odwet za udaną akcję partyzantów zabrano z terenu kopalni kilku mężczyzn zakładników, których następnie rozstrzelano pod Białą Górą. W miejscu tym postawiony został pomnik, który obecnie znajduje się na cmentarzu w Równem. Wśród rozstrzelanych znajdowali się: N. Zborowski z Wietrzna, J. Babij i E. Rysz z kopalni Nafty, a także N. Szczepanik z Równego.

W sierpniu 1944 r. nad Równem został zestrzelony przez myśliwce radzieckie niemiecki, lekki samolot łącznikowy typu „Storh”. Spadł na podwórzu W. Mirka.

8 września 1944 r. ruszyła spod Krosna ofensywa radziecka nazwana operacją karpacko – dukielską. W planie tej ofensywy Równe miało być zajęte już w tym samym dniu. Twardy opór Niemców sprawił, że się tak nie stało. W pierwszym lub drugim dniu natarcia artyleria radziecka spod Krosna ostrzelała rejon szkoły w Równem, gdzie znajdowały się duże magazyny amunicji niemieckiej. W wyniku ostrzału kilka osób cywilnych zostało rannych (zginęli wówczas Kolejko i E. Walaszczyk).

Wojska radzieckie i czeskie zajęły Równe (prawdopodobnie) dopiero 11 września. Przez kilka dni w wiosce byli Rosjanie i Czesi, ale pod lasem w okopach byli jeszcze Niemcy. Była tutaj pierwsza linia frontu. W wyniku ostrzału niemieckiej artylerii uszkodzono kilka domów, a kilka spłonęło. Po kilku dniach Niemcy wycofali się z okopów pod lasem do Jasionki, ponieważ groziło im okrążenie. Walki przenosiły się w rejon Dukli. Po opuszczeniu okopów przez Niemców udali się tam niektórzy mieszkańcy Równego w poszukiwaniu łupu. Skończyło się to tragicznie, ponieważ teren przed okopami był zaminowany przez Niemców. Po wejściu na miny zginął W. Bałon, a ranny został R. Bałon.

Szczegółów z okresu walk w Równem nie znam dokładnie, ponieważ do wioski wróciłem po rozwiązaniu mojego oddziału partyzanckiego dopiero w przeddzień wycofania się Niemców z terenu Równego.

Tak oto skrótowo przedstawiłem i spisałem moje wspomnienia z lat poprzedzających wybuch wojny, a także walki w rejonie Równego i okres okupacji z tragicznymi wydarzeniami. Pomijam tutaj moją działalność w Ruchu Oporu AK i prawie dwumiesięczny pobyt w oddziale partyzanckim por. W. Barana ps. „Bekas” w ramach akcji „Burza”. Jest to oddzielny temat i zbyt obszerny, aby go zmieścić w ramach kilku kart.

Nie wątpię, że wspomnienia mogą mieć pewne nieścisłości, mogą też być uzupełnione przez żyjących jeszcze w Równem mieszkańców lub moich rówieśników.

Wspomnienia przeznaczam dla Szkoły Podstawowej w Równem do ewentualnego wykorzystania przez nauczycieli lub młodzież starszych klas, życząc im równocześnie, aby w czasie ich życia nie było żadnej wojny.

Były uczeń Szkoły Powszechnej w Równem

inż. Henryk Leniowski (Leń)

7. Sytuacja powojenna

Po zakończeniu II wojny światowej sytuacja w wiosce zaczęła się stabilizować, ludzie powracali do normalnego życia. Wieś została odbudowana ze zniszczeń.

W 1951 r. została podjęta budowa mostu nad rzeką Jasiołką, łączącego Równe i Wietrzno. Do tamtej pory istniały jedynie prowizoryczne kładki, które jednak często ulegały zniszczeniu przez wodę. Koszty budowy pokrywały obie wsie. Majstrem nadzorującym budowę był Chrobaczyński, pracujący w pobliskiej kopalni. Most ten istnieje do dziś, jest to most drewniany oparty na czterech murowanych filarach. Kilkakrotnie był remontowany ( wymiana desek i lin).

W latach 1954 – 1955 została przeprowadzona elektryfikacja wsi (wcześniej niż w pobliskich miejscowościach). W 1963 r. został doprowadzony gaz.

Na miejscu dworu dawnego dziedzica Taraszkiewicza powstało Państwowe Gospodarstwo Rolne, gdzie znalazła zatrudnienie znaczna część mieszkańców ( obecnie już nie istnieje).

Większość dalej pracowała na kopalni, wydobycie ropy naftowej było wówczas bardzo duże. Prężnie działało Kółko Rolnicze i Koło Gospodyń Wiejskich. Istniał we wsi tartak i młyn, które później uległy spaleniu.

Stopniowo wieś się rozrastała, przybywało mieszkańców, powstawały nowe domy murowane. Poprzednio były to domy kryte słomą („pod strzechą”). Droga przez wieś została pokryta asfaltem.

W 1996 r. została poszerzona i wyremontowana droga główna od Rogów do obszaru Równe Kopalnia. Wydobycie ropy naftowej zmniejszyło się, lecz kopalnia nadal prosperuje.

8. Czasy obecne

Obecnie wieś Równe liczy 1978 mieszkańców (dane z 31.12.2007 r.). Powierzchnia wynosi 13, 95 km ². Naszą wieś można podzielić na trzy części: las, pola uprawne i zabudowania. Zabudowa głównej części wraz z Kopalnią zajmuje 250 ha. Powierzchnia gruntów obejmuje ok. 900 ha, a lasów ok. 250 ha. W Równem znajduje się szkoła (Szkoła Podstawowa i Gimnazjum), Kościół parafialny pod wezwaniem św. Mikołaja. Kilka lat temu ukończono budowę Domu Ludowego, gdzie mieści się również Ośrodek Zdrowia i Ochotnicza Straż Pożarna. Mamy również swoją pocztę, Zakład Rolny i kilka sklepów. Na Kopalni znajdują się złoża ropy naftowej i warsztaty mechaniczne Kopalnictwa Naftowego.

Straż pożarna

Straż pożarna w Równem powstała w roku 1912. Pierwszym komendantem był Stanisław Bałon. Później funkcję komendanta pełnili: Stanisław Bogacz, Edward Leń, Bronisław Patla.

Obecnie naczelnikiem jest Jakub Miszczak, a prezesem Wacław Sporniak.

Oto kilka ważniejszych dat z historii OSO w Równem:

2 czerwca 1996 r. odbyła się uroczystość rozwinięcia sztandaru i otwarcia strażnicy OSP. Po Mszy św. w kosciele parafialnym został poświęcony sztandar, nowe samochody gaśnicze i strażnica.

9 – 10 czerwca 1997 r. strażacy z Równego brali udział w ochronie Ojca św. w czasie jego pobytu na Podkarpaciu.

12 sierpnia 1998 r. rozpoczęła się budowa blaszanego garażu na samochód UAZ. Po kilku tygodniach budowa została ukończona.

2002 r. – rozbudowa garażu.

5 maja 2002 r. OSP w Równem obchodziło 90 – lecie istnienia. Na przygotowanej z tej okazji uroczystości nasi strażacy otrzymali samochód pożarniczy.

W międzyczasie strażacy brali udział w gaszeniu kilkunastu pożarów. Obecnie w Równem działa sekcja męska, żeńska, młodzieżowa oraz seniorzy. Biorą one udział w różnych zawodach i konkursach sprawnościowych.

Od kilku lat strażacy spotykają się kilka razy w roku: na śniadaniu wielkanocnym, spotkaniach organizacyjnych. Pomagają w organizowaniu różnych uroczystości społecznych, co roku trzymają straż przy Bożym grobie. Oby jak najrzadziej musieli wyjeżdżać do pożaru.

Koło Gospodyń Wiejskich

Koło Gospodyń Wiejskich w Równem powstało 25 lutego 1939 r.

Komitet Organizacyjny pod przewodnictwem nauczycielki pani Marii Krukierek z inicjatywy ówczesnej Instruktorki Powiatowego Zarządu

KGW pani Heleny Szubrówny zorganizował walne zebranie, w którym uczestniczyło 55 kobiet. Przewodniczącą Koła wybrano Zofię Bogacz.

Pełne zapału do pracy członkinie rozpoczęły organizowanie różnych kursów i świąt okolicznościowych. Zamówiono nasiona warzyw i kwiatów w Krakowie w firmie „Freega”, został założony sklep spółdzielczy. Panie dbały też o podniesienie oświaty i kultury wśród kobiet. Zaprenumerowały czasopismo „Głos Gospodyń Wiejskich”, kupowały książki, a na zebraniach czytały i omawiały różne artykuły.

Utworzyły Zespół Teatralny amatorski, który to wystawił sztukę „Żywot Genowefy” (tragedia hrabiny pustelnicy). Sztukę tę wystawiano wielokrotnie, także na innych scenach naszej gminy.

Wybuch wojny zniweczył zapał i zaangażowanie kobiet. Koło jakby przestało istnieć. Ale kobiety rówieńskie w inny sposób ożywiły swoją działalność. Niemcy urządzali często tzw. „łapanki” czy rabowanie po domach zboża. Kobiety jedna przez drugą ostrzegały mieszkańców przed nimi.

Po wojnie kobiety z KGW czynnie pracowały na rzecz szkoły. Zakupiły stoliki, firanki, wymalowały własnym sprzętem i farbą całą szkołę. Zaangażowały także gospodarzy, którzy mieli konie, aby przywieźli żwiru na szkolne podwórze.

Przez kilkanaście lat w okresie wakacji i pilnych robót w polu organizowały „dziecińce” dla młodszych kilkudziesięciu dzieci. Członkinie ustalały między sobą dyżury, przynosiły własne produkty, z których robiły obiady dla tych dzieci.

Członkinie z Koła uprawiały zespołowo len na polu wydzierżawionym od gospodarza. Dochód ze sprzedaży lnu przeznaczały na dożywianie dzieci.

Zorganizowano kilkadziesiąt różnych kursów: gotowania i pieczenia, robienia przetworów, kursy kroju i szycia, robótek ręcznych, haftowania, pokazy świątecznego stołu, itp.

Organizowano różne uroczystości, jak „święcone jajko”, Dzień Kobiet, Dzień Seniora, Dzień Dziecka, dożynki, opłatek, bale sylwestrowe i inne imprezy.

Dochód z tych uroczystości przeznaczano na różne cele społeczne. Przez kilkanaście lat Koło kupowało dla pierwszych klas pomoce naukowe: zeszyty, gumki, ołówki. Z dochodów Koła przeznaczano pewne kwoty na remont starego Domu Ludowego, remont szkoły, gazyfikację wsi, itp. Zakupiono także zastawę stołową, nakrycia, kuchnię, lodówki, garnki i różne potrzebne sprzęty do potrzeb działalności i wypożyczalni.

W Kole utworzono zespół drobiarski, gdzie odchowywano pisklęta i rozprowadzano je między członkinie. Rocznie odchowywano około 5 tys. piskląt.

Nie sposób wymienić wszystkich prac, jakie zostały wykonały przez członkinie w ciągu tych 63 lat, ani wszystkich osiągnięć Koła.. Podkreślić jednak trzeba, że przez te wszystkie lata rówieńskie kobiety pracowały społecznie dla dobra innych ludzi i dla potrzeb wsi. Do dzisiaj pielęgnują ludowe tradycje.

Pani Zofia Bogacz była jedyną w Polsce kobietą, która pełniła rolę przewodniczącej KGW przez ponad 50 lat. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Orderem Serca Matkom Wsi, medalami i dziesiątkami dyplomów. Jej godną zastępczynią została pani Grażyna Kłap, która do dzisiaj pełni tę zaszczytną funkcję.

Działalność zespołu „Równianie”

„Jeśli miły gościu do Równego zajdziesz

w tej wiosce na pewno radość swą odnajdziesz”.

Zespół „Równianie” działa od października 2000 r. Należą do niego dziadkowie, ojcowie, matki, młodzież i uczniowie Zespołu Szkół Publicznych w Równem. Teksty scenariuszy pisane są wierszem i gwarą. Ich autorkami są nauczycielki szkoły: p. Beata Bek, p. Krystyna Patla oraz p. Zofia Wajda. One też zajmują się choreografią i scenografią, a w niektórych spektaklach występują jako aktorzy.

Powstanie zespołu jest przypadkowe. Jesienią 2001 r. panie z Koła Gospodyń Wiejskich poprosiły nauczycielki o przygotowanie „obrzędu ludowego” na Biesiadę Kół Gospodyń Wiejskich, która miała się odbyć w Lubatowej. Uzgodniono, że będzie to „Kiszenie kapusty”.

W ciągu kilku dani został napisany scenariusz, a do opanowania tekstu pozostał tydzień. Nikt z wybranych nie zawiódł. Ponieważ rówieńscy aktorzy odegrali swoje role jak profesjonaliści i dali widzom wiele radości, zrodził się pomysł zrobienia za rok podobnej biesiady w Równem.

W listopadzie 2001 r. przedstawiciele okolicznych wsi obejrzeli „Rówieńskie wesele” (ponad 2 – godzinne widowisko) ze łzami w oczach.

W styczniu 2002 r. zaprezentowano go na Dniu Babci, Dziadka i Seniora. Była to jednocześnie inauguracja obchodów 650 – lecia wsi Równe.

W maju z okazji 90 – lecia OSP Równe wystawiono następną 2 – godzinną sztukę, pt. „Opowieść strażacka”, a w sierpniu na Gminnych Dożynkach, które odbyły się w naszej wsi, kolejną 1, 5 – godzinną „Opowieść żniwną”.

„Równianie” występowali również w innych miejscowościach (Nowa Sarzyna, Lubatowa, Rogi, Krosno – Białobrzegi, Bóbrka, Dukla, Wietrzno). Można było o nich przeczytać w prasie, a „Kiszenie kapusty” w Nowej Sarzynie nagłaśniane było przez wszystkie media (prasa, radio, TV).

Praca w zespole rozwija uzdolnienia, daje wiele satysfakcji. Jest także okazją do wzajemnego poznania, dzielenia się smutkami i radościami. Z tych kontaktów najwięcej korzyści zarówno dydaktycznych, jak i wychowawczych wynosi młodzież i uczniowie naszej szkoły. Uczą się dyscypliny, karności i współodpowiedzialności za efekty pracy na rzecz innych oraz współdziałania z różnymi organizacjami wiejskimi (KGW, OSP, Rada Sołecka, Rada Parafialna, Rada Rodziców, Rada Szkoły). Poznają, ile wartości duchowych przynosi praca społeczna.

Przez okres 2 lat, więzi między członkami zespołu się zacieśniły i powstała jakby wielopokoleniowa rodzina. Nauka tekstów, ciągłe próby, wymagają wielu wyrzeczeń, ale warto poświęcić ten czas, choćby dla jednego uśmiechu smutnego człowieka.

Celem zespołu „Równianie” jest nie tylko pielęgnowanie i przekazywanie tradycji naszych pradziadków, ale branie z nich wzorców.

„Bo downi ludzie byli se jakoby bliżsi.

Sercym się dzielili, no i kromkom chlieba.

Mieli kupe wiary, nadziei, miłości

J chyba bez to byli bliży nieba”

Do zespołu „Równianie” należą:

Nauczycielki: Zofia Wajda, Beata Bek, Krystyna Patla, Halina Bałon,
Mieszkańcy wsi: Janina Szczepanik, Grażyna Szczepanik, Bożena Szczepanik, Grażyna Kłap, Zofia Bogaczyk, Wanda Patla, Agata Szpak, Zofia Szczepanik, (+Leszek Uliasz), Zbigniew Czaja, Jerzy Gadzała, Feliks Drobek, Waldemar Patla, Jarosław Gniady, Kazimierz Szczepanik (kapela), (+Bolesław Szczepanik)
Uczniowie Zespołu Szkół w Równem,
Młodzież szkół średnich,

Józef Bek